Pociąg odjeżdzał za paręnaście minut, chwyciłem więc Minori za rękę i poszliśmy na krótki spacer wzdłuż fosy. Te jej sukienki zawsze na mnie działały. Była dwa lata starsza, a dalej emanowała z niej dziewczęcość, niewinność; była słodka jak skurwysyn. Typ kobiety w której zakochujesz się momentalnie, bez względu na staż.

Źle się ułożyłem i wyszło, że szedłem po prawej stronie. Byłem na krawędzi, a Minori nieświadomie pchała mnie w tę przepaść. Gdy mijała nas inna para straciłem na chwilę równowagę. Poczułem lekkie szarpinięcie i ujrzałem Minori spadającą do wody. Nasz uchwyt się zerwał. Ja zostałem na krawędzi, ona runęła twarzą w płytką wodę.

Chwilę później siedziałem już w aucie, z moim kolegą Pierrem. Był po czterdziestce, wielokrotnie nieszczęśliwie zakochany. Usłyszeliśmy, że Minori będzie żyć, lecz najprawdopodobniej z jakąś formą kalectwa. Pierre usłyszawszy to, rozpłakał się. To wydarzenie, musiało coś w nim obudzić. Odwróciłem na chwilę głowę, wyjrzałem przez okno. Pierre w tym czasie wyciągnął pistolet, przystawił go sobie pod brodę i pociągnął za spust.

I tym razm nie zareagowałem.