Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek śnił o przesadnie miłych rzeczach. Jak miałem 6 lat, i mama woziła mnie do szkoły na rowerze powiedziałem jej, że teraz już śnię tylko o delfinach. Nie chciałem żeby się martwiła, bo uprzednio z moich zeznań wynikało, że sny miałem popieprzone.

Tym razem byłem w Polsce. Przyjechałem odwiedzić moją rodzinkę, sam. Dom wyglądał normalnie, rodziców nie pamiętam. Był za to Łukasz, mój starszy brat. Chodziliśmy z nim i Mateuszem, młodszym bratem, po mieście przechadzając się.

Zauważyłem, że w miejscu dawnego pubu AQQ, stała teraz wielka arena, wyglądająca na jakiś kompleks rozrywki dla dorosłych. Postanowiliśmy się jej bliżej przyjrzeć.

Na głównej scenie, jakiś łysy gość przygotowywał się do koncertu. Nie interesowało mnie to, więc poszedłem na tyły lokalu. Było tam kilka wnęk z kanapami na których piło się piwo i gadało.

Obok nich było kolejne pomieszczenie, o wiele większe. Odbywały się tam pokazy za wielkimi kratami. Trafiliśmy akurat na pokaz pokrywania klaczy przez ogiera. Był to widok gorszący.

Po kilkunastu minutach przyszła pora na kolejny pokaz. Do klatki weszła młoda, kasztanowo-włosa dziewczyna. Rozebrała się i czekała. Z drugiej strony wchodził wielki facet z małym koniem.

Następnie ten wielki gość, chwycił konia za fiuta i dawał dziewczynie do ssania. Robiła to posłusznie, bez odruchów wymiotnych jak narazie. Za niecałą minutę koń zaczął się spuszczać. Spermy były całe wiadra. Dziewczyna odsunęła się i facet trzymający fallusa, strzelał w nią jak z armaty.

Wróciliśmy do domu. Nie było do jedzenia nic, poza ciastkami. Po kłótniach z młodszym bratem postanowiłem znowu wyjść na spacer. Wróciłem w to samo miejsce, ale dziewczyny już nie było.

Włóczyłem się więc po ulicach, przechodziłem przez mosty, parki. Podziwiałem swoje rodzinne miasto. Na uszach cały czas miałem jakąś muzykę.

Zrobiło się ciemno i późno. Z jakiś względów nie wracałem do domu. Postanowiłem znaleźć sobie miejsce do spania.

Chodząc po osiedlach natrafiłem na pewien dom. Furtka była otwarta. Po chwili byłem już w środku, drzwi też były otwarte. Znalazłem się w znajomo wyglądającym pokoju.

Ściągnąłem portki i wlazłem do wyra, cały czas słuchając jakiegoś ujadania ze słuchawek. Zasnąłem.

Obudziłem się o szóstej nad ranem. Zdjąłem słuchawki, wiedziałem, że uszkodziłem sobie lekko słuch. Cały czas mi brzęczało. Wstałem. Ktoś schodził po schodach. Zorientowałem się, że domownicy też się obudzili. Nagle ogarnęło mnie przerażenie. Byłem w obcym domu, spałem w czyimś łóżku. Pomyślałem, że dobrze się to nie skończy jeśli ktoś mnie przyuważy.

Starałem się robić wszystko najciszej jak ptrafiłem. Zabrałem swoje rzeczy i wymknąłem się tylnym wyjściem. Przechodziłem przez furtkę. Uczucie ulgi zostało przerwane przez wybiegającą za mną straszą kobietę. Trzymała w ręku kubek, z czymś gorącym. Krzyczała moje imię. W całym tym szale, jak wychodziłem, machnąłem furtką mocno w jej stronę. Kubek z herbatą wylał się, parząc jej rękę.